środa, 28 grudnia 2011

Deutsch mal anders

Naukę niemieckiego w liceum będę kojarzyć chyba do końca życia z miśkami na serii podręczników.
Jak już pisałam poprzednio, w szkole podstawowej uczyłam się rosyjskiego oraz przez rok angielskiego - którego naukę kontynuowałam na kursie - i oto przy zdawaniu do liceum (tak, były wtedy egzaminy pisemne) stanęłam przed wielkim dylematem: musiałam wybrać dwa języki spośród trzech, których będę się uczyć przez kolejne cztery lata. Miałam możliwość kontynuacji rosyjskiego oraz uczenia się angielskiego i niemieckiego od podstaw. Dzisiaj wybrałabym pewnie rosyjski i niemiecki przy założeniu, że dalej chodzę na kurs angielskiego, ale wtedy zdecydowałam się na dwa zachodnie języki.

Nasza germanistka była jednym z najbardziej wymagających nauczycieli w liceum, na porządku dziennym był ból brzucha przed niemieckim - szczególnie w pierwszym semestrze. Pracowaliśmy przede wszystkim metodą gramatyczno-tłumaczeniową i audiolingwalną; tłumaczenie tekstów z podręcznika (jedyne, co podobało mi się w tym podręczniku, to szeroki margines obok "czytanek" z tłumaczeniem słówek i zwrotów), czytanie na głos "Drillübungen" (pattern drills), pisanie tekstów, tłumaczenie tekstów i zdań i uczenie się ich na pamięć - tak wyglądały moje lekcje.  W pierwszej klasie liceum myślałam jeszcze o anglistyce, więc moja nauka niemieckiego ograniczała się do tego, co było wymagane w szkole.

W drugiej klasie we wrześniu spędziłam dwa tygodnie na wymianie w Niemczech. Mogłam po raz pierwszy sprawdzić w praktyce moje umiejętności. Niestety materiał w podręczniku był tak rozłożony, że po pierwszej klasie umiałam opowiedzieć o Bożym Narodzeniu w Polsce, a bardziej życiowe tematy były w latach kolejnych. A że trafiłam do rodziny, która bardzo dobrze mówiła po angielsku, posiłkowałam się właśnie nim. Prawdziwy chrzest bojowy przeszłam w małym sklepiku nieopodal, ponieważ towarzyszący mi kolega-Niemiec postanowił się w ogóle nie odzywać i zostawił mnie na pastwę losu ekspedientce znającej tylko język ojczysty.

Po powrocie zabrałam się porządniej za naukę niemieckiego, było to spowodowane przede wszystkim tym, że utrzymywałam telefoniczny i listowny kontakt z rodziną, która mnie gościła.
Po roku znowu wzięłam udział w wymianie, wtedy już nie miałam większych problemów z porozumiewaniem się i pod koniec trzeciej klasy liceum postanowiłam, że zdecyduję się jednak na germanistykę. W międzyczasie zastanawiałam się również nad ekonomią, ponieważ byłam bardzo dobra z matematyki, ale jednak ciągotki humanistyczne zwyciężyły. (Przy okazji pochwalę się, że na maturze zdawałam jako przedmiot matematykę i uzyskałam bardzo dobry wynik, co potwierdziło mojej germanistce jej tezę, iż wszyscy ci, którzy są dobrzy z matematyki, są również dobrzy z niemieckiego).

Maturą to w sumie się za bardzo nie denerwowałam. Miałam świetną polonistkę, pisałam pewnie o wiele lepiej niż teraz ;-), wiedziałam, że albo dostanę z pisemnej części piątkę i będę mieć z głowy część ustną, w najgorszym wypadku będzie czwórka i czeka mnie egzamin ustny. Na szczęście mnie ominął. Matematykę miałam w małym paluszku, egzamin ustny z języka obcego to była bajka, a ja stresowałam się egzaminem wstępnym na uczelnię.

Egzamin ten miał formę ustną i pisemną, obejmował zarówno znajomość języka niemieckiego jak i elementy gramatyki języka polskiego. Zdawałam sobie sprawę, że będzie ciężko, ponieważ ja uczyłam się niemieckiego tylko cztery lata, a wielu kandydatów miało niemiecki już w szkole podstawowej, czyli - lekko licząc - trzy lata przewagi. Przez całą czwartą klasę rozwiązywałam z moją germanistką testy na wyższe uczelnie z poprzednich lat, naszpikowane przestarzałym słownictwem, trybem przypuszczającym i niuansami gramatycznymi, na których widok włosy stawały dęba nawet rodowitym Niemcom (o tym innym razem).

Moi rodzice namówili mnie na udział w kursie przygotowawczym na germanistykę organizowanym przez uniwersytet, na który zamierzałam zdawać i z perspektywy czasu okazało się to być bardzo dobrym posunięciem. Po pierwsze - zdałam sobie sprawę, że wcale nie odstaję tak od innych swoją znajomością niemieckiego, a wręcz przeciwnie, po drugie - poznałam wiele osób z mojego roku oraz niektórych przyszłych prowadzących zajęcia. Oczywiście nie wszyscy uczestnicy tego kursu zdali egzamin wstępny, ale myślę, że z około 1/4 spotkałam się w październiku...

cdn.

3 komentarze:

  1. Ja z LO pamietam serie 'Ales klar', ktorej szczerze nie lubie - za duzo obrazkow.

    Dlaczego akurat wybralas wloski? :)

    Zdravim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że co raz więcej osób znów zaczyna uczyć się języka niemieckiego. Ja swój kurs rozpocząłem w szkole językowej https://lincoln.edu.pl i jak do tej pory idzie mi znakomicie. Ogólnie sama nauka języka niemieckiego jest bardzo przyjemna.

    OdpowiedzUsuń